jednej pełni do drugiej mamy jeden okres. To wiele dni. Od opuszczenia przez nas jeziora

jednej pełni do drugiej mamy jeden czas. To wiele dni. Od opuszczenia przez nas jeziora minęły juĹź trzy pełnie. Zainteresowały ją nie słowa, lecz to, co się za nimi kryło. SposĂłb, w jaki je wypowiadał. Poczuł, jak zesztywniała. - JuĹź samtąd odeszliśmy - powiedziała. - Nie ma co o tym mĂłwić. Pora spać. - Od opuszczenia jeziora zastanawiam się, co tam się dzieje? Była juĹź zupełnie rozbudzona oraz patrzyła w ciemność, jej myśli wyprzedziły jego słowa. - Jezioro nie ma znaczenia, moĹźe są nad nim murgu. Musisz zapomnieć o tych dwĂłch. przenigdy juĹź ich nie zobaczysz. - Martwię się o nich, nie pojmujesz owego? Wiem, Ĺźe dla ciebie to tylko dwa murgu więcej, najrozsądniej, gdyby zginęli... - Ĺťałuję, Ĺźe tak o nich mĂłwiłam. Staram się teraz zrozumieć, co do nich odczuwasz. Staram się wyobrazić ciebie Ĺźyjącego wśrĂłd murgu. Nie znam owego uczucia, ale chyba pojmuję, Ĺźe moĹźesz lubić niektĂłre murgu, zwłaszcza takie dwa. Kerrick objął ją. przenigdy dotąd tak nie mĂłwiła. - Jeśli rozumiesz, to wiesz, Ĺźe muszę sprawdzić, co się tam dzieje. - Poczuł, jak wierci się w jego ramionach, potem go odpycha. - Nie wracaj tam. Proszę. Wiem, co do nich odczuwasz, ale dla mnie nic nie znaczą. Zostań 57 tutaj. - Porozmawiamy kiedy indziej. - Nie, teraz. WrĂłcisz do nich? - Tylko po to, by zobaczyć, jak tam jest. Będę ostroĹźny, to tylko kilka dni kosztowny stąd. Będziesz tu bezpieczna. Armun odwrĂłciła się do niego plecami oraz odsunęła w bok, przestała słuchać. Oboje długo jeszcze czekali na sen. Miała rację, juĹź się namyślił. Następnego dnia w milczeniu zapakowała trochę wędzonego mięsa oraz korzeni przypieczonych w popiołach. Ortnar uwaĹźał to wszystko za wielki błąd. - Jezioro to nic. Odeszliśmy stamtąd, nie ma po co wracać. MoĹźe tam być teraz więcej murgu. To pułapka. - Znasz moje powody, Ortnarze. Odchodzę. Tylko na kilka dni. pilnuj sammadu, gdy mnie nie będzie. - okazuje się ze mnie tylko połowa łowcy... - Twe prawe ramię potrafi rzucać włócznią jak zawsze, jej grot jest nadal ostry. Z Harla większy łowca niĹź ze mnie, Armun potrafi uĹźywać śmiercio-kija rĂłwnie dobrze jak ja. Poradzicie sobie beze mnie. Zrobisz to dla mnie? Kerrick przyjął chrząknięcie za zgodę oraz przed drogą obwiązał stopy mocnymi skĂłrami. Armun milczała cały moment, odpowiadając jedynie na pytania. Zachowywała się tak, odkąd postanowił wrĂłcić nad jezioro. Nie chciał zostawiać jej rozgniewanej, ale nie miał wyboru. Zdziwił się, gdy zawołała go, gdy juĹź odchodził. - IdĹş ostroĹźnie, wracaj bezpiecznie. - Czy wiesz, dlaczego muszę to zrobić? - Nie. Wiem tylko, Ĺźe musisz. Poszłabym z tobą, ale nie mogę zabrać dziecka. Wracaj szybko. - WrĂłcę. Nie martw się. Harl przeprawił się z nim przez rzekę na tratwie zrobionej z grubych pni powiązanych lianami. WrĂłci nią oraz ukryje wśrĂłd drzew. Nic nie mĂłwił, poĹźegnał się tylko uniesieniem ręki.